Trybunał Konstytucyjny

Na łamach Przeglądu Konstytucyjnego publikowane są teksty dotyczące m.in. Konstytucji RP, zasad konstytucyjnych, demokracji, rządów prawa oraz praw i wolności jednostki. Często podejmowanym przez autorów zagadnieniem jest problematyka Trybunału Konstytucyjnego. Poniżej prezentujemy fragment tekstu prof. Leszka Garlickiego pt. „Trybunał Konstytucyjny jako współtwórca polskiej kultury prawnej”, który został opublikowany w nr 1/2017 Przeglądu Konstytucyjnego.

 

„Proces stosowania konstytucji doprowadził do znacznego rozbudowania jej treści. Obok konstytucji pisanej pojawiła się konstytucja sądowa, już to artykułująca zasady i wartości stanowiące tło poszczególnych przepisów, już to precyzująca te przepisy, czyli rozszerzająca materię poddaną najwyższej regulacji prawnej. Jest to zjawisko typowe dla wszystkich realnie funkcjonujących systemów sądowej ochrony konstytucji, nie można jednak nie zauważyć, że kształtowanie się „konstytucji sądowej” nakłada dodatkowe ograniczenia na swobodę regulacyjną ustawodawcy. (…) nie ma zasadniczego znaczenia, czy w Polsce dokonano świadomego wyboru modelu sądownictwa konstytucyjnego i czy słusznie powierzono tę kontrolę Trybunałowi, a nie Sądowi Najwyższemu lub/i wszystkim sądom. Nie takie jest pole obecnego konfliktu wokół zasady konstytucjonalizmu, bo przyznawanie parlamentowi (władzom politycznym) pełnej swobody posługiwania się konstytucją nie daje się

pogodzić ani z kelsenowskim, ani z amerykańskim modelem sądowej ochrony konstytucji. Nie wydaje się więc, że „źródeł zła” należy poszukiwać w pojawieniu się Trybunału Konstytucyjnego w polskim modelu ustrojowym. Trudno przecież zaprzeczać, że – na początku lat 90. – mało realistyczny był wybór innego modelu, zresztą nie zapominajmy, że Trybunał – w swoim pierwotnym kształcie – poddany był daleko idącym ograniczeniom, a jego orzeczenia mogły być odrzucane przez sejm. Także w 1997 r. zadecydowały względy pragmatyczne, zresztą do tego czasu Trybunał Konstytucyjny na tyle wtopił się w krajobraz państwa konstytucyjnego, że nie było powodów dla dokonywania rewolucji. Błędne byłoby więc przypuszczenie, że gdyby – w pierwszym okresie polskiej transformacji – przyjęto amerykański model kontroli konstytucyjności, doprowadziłoby to do innego rezultatu i wykluczyło konfrontację, jakiej obecnie jesteśmy świadkami. Nie ma też chyba zasadniczego znaczenia, że Trybunał orzeka na wyższym poziomie abstrakcji, niż – być może – czyniłyby to sądy. Kontynentalna kultura prawna zbudowana jest wokół definiowania zasad, co zresztą widoczne jest w orzecznictwie zarówno Sądu Najwyższego, jak i Naczelnego Sądu Administracyjnego, także w sprawach pozakonstytucyjnych. Zarazem ogromną zaletą kelsenowskiego systemu ochrony konstytucji są jej efekty erga omnes. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają skutek derogacyjny, więc (czego nigdy nie kwestionowano w latach 1989–2015) w jasny sposób wyznaczają zakres i treść obowiązującego prawa. Nawet jeżeli w praktyce przybliża to Trybunał także do roli pozytywnego ustawodawcy, to taka funkcja sądu konstytucyjnego jest nieodzowną cechą każdego systemu kontroli konstytucyjności ustaw, a amerykański Sąd Najwyższy jest pozytywnym ustawodawcą w co najmniej takim samym stopniu, jak niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny. Każdy z tych systemów, o ile działa w sposób rzeczywisty, włącza sąd/trybunał konstytucyjny do rozstrzygania konstytucyjnych aspektów kwestii politycznych.

(…) Praktyka sądowego stosowania konstytucji doprowadziła, w perspektywie minionego trzydziestolecia, do ukształtowania się modelu, który wydawał się w pełni kompatybilny ze standardami europejskimi. Pozwalało to także na umacnianie się kultury konstytucyjnej (prawnej) w oparciu o szeroką – jak się wydawało – internalizację pewnych wartości podstawowych. Jednakże w ramach klasy politycznej internalizacja ta okazała się zjawiskiem o kruchym i powierzchownym charakterze. Nie miejsce tu na rozważanie, jakie lekcje wynikają z tego w skali makrospołecznej, choć nie ulega wątpliwości, że system sprawowania władzy (i miejsce sądów w tym systemie) nie cieszył się tak szeroką akceptacją społeczną, jak mogło się wydawać z perspektywy prawniczej czy sądowej „wieży z kości słoniowej”. Nie ulega też wątpliwości, że dzisiejsza optyka pragmatyczno-nihilistyczna zyskuje niemałe oparcie społeczne. Tu jednak ograniczyć się można do pytania, czego oczekiwać należy od władzy sądowniczej i kooperujących z nią środowisk prawniczych. Wspomniana wyżej internalizacja wartości podstawowych wydaje się tu bowiem rysować w sposób bardziej wyraźny. Punktem wyjścia musi być poszanowanie obowiązującej konstytucji jako ustawy zasadniczej, więc jako najwyższego prawa Rzeczypospolitej o bezwzględnie i powszechnie obowiązującym charakterze. Rzeczą oczywistą dla sądów jest uznanie tej szczególnej pozycji i roli konstytucji. Dopóki więc tekst Konstytucji z 1997 r. utrzymuje się w swym pierwotnym kształcie (tak jak został on rozbudowany i uszczegółowiony przez orzecznictwo sądowe), nie może ulegać wątpliwości, że na sądach spoczywa obowiązek rzetelnego stosowania Konstytucji, a więc także eliminowania norm i aktów, które bądź podejmowane są bez podstawy konstytucyjnej, bądź – w swej treści – naruszają Konstytucję. Dopiero poprawka konstytucyjna, przyjęta w skrupulatnej zgodności z wymaganiami art. 235 Konstytucji, może wpłynąć na zmiany materialnych podstaw tego obowiązku.”